Lepiej nie wracajcie,
Dorwali się do lasu i łąki
Rżną, obalają, tną i segregują
Tak, te najwyższe,
z najpiękniejszymi koronami na gniazda
A sarny ?
Stoją ciężkie od jesiennej miłości
I patrzą jak znikają miejsca tajemnych schadzek
I wiosennych porodów
Ale to tylko do jesieni….
Potem przyjdą ci, co towarzyszą waszym odlotom
I zabijają z trudem odchowane dzieci
A potem to normalnie…
Wesoły taniec śmierci
Łza z martwego oka
Wódeczka i „szła dzieweczka do laseczka”
Ależ panie leśniczy, kolego wójcie, drogi burmistrzu…
Zadowolone, czerwone gęby
Panów życia i śmierci lasu.
A jeszcze potem..
Gładki asfalt, tysiące ryczących potworów
Blaszane świątynie
Wypełnione fanatycznymi wyznawcami
Zapakowanych po brzegi wózków
Transformacja życia w pustą śmierć
Nie wracajcie
Może gdzie indziej,
Może trochę później
Może kiedy przyjdzie opamiętanie…
19/02/2014 ( jeszcze nie było lex Szyszko)