czas uciekał spod stóp jak stopnie
lawirowały pomiędzy krokami
zdążył jeszcze pomyśleć że ewoluował
i oto jest ptakiem
a wtedy skrzydła zrzuciły balast
może to tylko sen
a może jest nim wszystko
spróbuj utrzymać dystans
tak by nie było nas za dużo
w przestrzeni wyznaczonej na obecność
są jeszcze inni a to zobowiązuje
do systematycznego kurczenia się w sobie
aż w końcu znikniesz mi z oczu
na którejś z ulic
przebiegających nocą przez pokój
wszystkie noszą znajome nazwy
i obcobrzmiący tłum
lepiej zamknij okno
zanim wyprowadzą nas z ról
zanim od neonów i lamp
zajmie się sufit