21 września 2013, Brzestrzyczów
Haniu, Serdeńko!
Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie Twój list!
Jest mi też niezmiernie przykro, że rozczarowałaś się miejscem, które kiedyś uważałaś za spełnienie obietnic, jakich oczekiwałaś od „wielkiego” świata.
Może doda Ci otuchy moje szczęście – nareszcie czuję, że jestem we właściwym miejscu, mimo meandrów, jakich pełno ostatnio w moim życiu.(Ale o tym innym razem)
Oczywiście, że doskonale pamiętam nasze dzieciństwo na Wroślu! Wszystkie szczegóły i te przepiękne scenerie, które teraz – wrześniową porą, kiedy drzewa strząsają liście – powracają do mojego serca. Wyżynne widoki z okienka w naszym pokoiku, jakby je ktoś musnął pędzlem – złotordzawą nutą.
Tuż przed zmierzchem otulone jedwabną mgłą mokradła za naszym lasem. Pamiętasz jak Mama zabraniała nam zapuszczać się w tę okolicę? Straszyła nas Odrażającą Czarownicą z Bagien, która porywa samotnie spacerujące dzieci. Wierzyłam w te historie, wymyślane przez nią, w trosce o nasze bezpieczeństwo. Do czasu.
Tej jesieni, kiedy skończyłam dziewiętnaście lat, odkryłam ustronność i piękno tego miejsca, a także mityczność Maminych opowiastek. Powinnaś tam pójść i doświadczyć tego piękna osobiście! Oddalona od brzegu, o niespełna kilkanaście kroków, rozciąga się na wodzie niewielka wysepka, na którą prowadzi most – pień zwalonego drzewa. Oczywiście sama bym tego nie odkryła, za bardzo wzięłam sobie do serca przestrogi Mamy. To przepiękne miejsce pokazał mi Ludwik, syn Kryszpiwiaków. Zabrał mnie tam, mówiąc, że pokaże mi coś, co zachwyca równie mocno, jak moja uroda. Zapewniał, że z miejsca zakocham się w tych widokach, szczególnie wieczorową porą. Nie mylił się! Jak on dobrze mnie znał…
Nim nadeszła zima, a ostatnie dni października ostatecznie pozbawiły ułudy ciepła, wyspa stała się Naszą Wyspą. Wyspą naszej miłości. Ucieczką od niesprzyjających nam wiatrów.
To właśnie tam pierwszy raz wyznaliśmy sobie miłość i przysięgliśmy przed Bogiem, że nigdy nie wygaśnie ogień w naszych sercach. Niespiesznie uczyliśmy się siebie na pamięć, błądząc w kulawych pieszczotach. Nie zważaliśmy na nocny chłód, nawet go nie odczuwaliśmy, bo rozgrzewała nas pasja i miłość, jakiej nigdy więcej nie potrafił podarować mi żaden mężczyzna.
Przez całe życie, wciąż z uczuciem, powracam do tych najintymniejszych wrześniowo-październikowych wieczorów. Tobie pierwszej i jedynej powierzam swój sekret. Proszę, nie potępiaj mnie. Nie krytykuj i nie oczekuj skruchy, bo musiałabym Cię rozczarować, gdyż nie żałuję ani jednej pieszczoty, ani jednego pocałunku, a już najbardziej nie żałuję żadnego zbliżenia, które sprawiało, że stawaliśmy się jednością, eksplodującą słodką euforią.
Księżyc mi świadkiem, jak namiętną miłością potrafił obdarować mnie Ludwik! Ty wiesz, dlaczego nie dane nam było zaznać szczęśliwego życia. Ambicje jego rodziców nie dawały mi cienia szansy, jako kandydatce na przyszłą synową. Wieśniarka z biednej, owianej złą sławą rodziny.
Zimą wyjechałaś, a ja wypłakiwałam oczy. Mama myślała, że przeżywam rozstanie z Tobą, tymczasem pękało mi serce, które rwało się do Ludwika. Oczywiście Ciebie także mi brakowało!
Wiosną zaproszono mnie na ślub. Ludwik poślubiał Aurelię – uosobienie wszelkich cnót, wychowankę naszych klasztornych zakonnic. Rodzice tej, jakże pięknej niewiasty byli bardzo zamożni, mieszkali w sąsiednim miasteczku. Oddali córkę na wychowanie do klasztoru, by nabrała pokory i cech właściwych przyzwoitej damie.
Nie poszłam na uroczystość. Zamiast tego poddałam się rozpaczy, skryta przed światem na Naszej Wyspie. Niewiele brakowało, a oddałabym duszę odmętom mokradeł.
Tamtej wiosny coś we mnie umarło. Wiedziałam, że w moim sercu nie zagości już żaden mężczyzna.
Grzegorza obdarzyłam szacunkiem i poślubiłam w imię rozsądku. Nieszczęśliwe jest bowiem życie w samotności. Sama przecież wiesz o tym doskonale. Och, Haneczko! Tak mi przykro, że nie zaznałaś miłości z rąk mężczyzny. Od zawsze umartwiam się, jak niesprawiedliwie potraktował Cię los, bo przecież z nas dwóch, to zawsze Ty byłaś tą piękniejszą, lepiej ułożoną, skromną dziewczyną – idealną kandydatką na przyzwoitą żonę. Wierzę, że jeszcze nic straconego! Do mnie uśmiechnęło się szczęście i do Ciebie także jeszcze może!
Podjęłam odważną decyzję, która całkowicie odmieni moje życie, ale póki co staram się złagodzić konsekwencje, jakie wiążą się z moimi planami na przyszłość. Szczęśliwą przyszłość!
Jeśli faktycznie powrócisz w nasze rodzinne strony, proszę daj znać. Napisz choć kilka słów jak wszystko tam się zmieniło, po tylu latach.
Całuję, Twoja Siostra Leokadia!
Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca II/24
Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"
Rozpoczynamy anonimowo konkurs- DRABBLE - w temacie "Telefon"
List od Leokadii [list drugi]
Moderator: Redakcja
- ag
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 862
- Rejestracja: 31 lipca 2017, 10:33
- Lokalizacja: Lublin
- Złotych Pietruch: 1
- Wierszy miesiąca: 3
- Najlepsza proza: 3
List od Leokadii [list drugi]
Co dziecko, którym byłeś, pomyślałoby o dorosłym, którym się stałeś? ~ Skradzione dziecko K. D.
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5844
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Bardzo mi się podoba listowa opowieść Leokadii, bardzo :thumbup:
Wyspa przypomniała mi wyspę z książki Ten obcy, którą ostatnio czytał mój syn. Piękny azyl.
wieśniarka* nie znałam tego, a tylko wieśniaczkę* ale pewnie to gwarowe.
Pozdrawiam i czekam na dalsze listy
Marek Aureliusz
- ag
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 862
- Rejestracja: 31 lipca 2017, 10:33
- Lokalizacja: Lublin
- Złotych Pietruch: 1
- Wierszy miesiąca: 3
- Najlepsza proza: 3
Niezmiernie radują mnie Twoje słowa wiem, że wieśniarki może nie obejmować słownik, ale to właśnie takie określenie, które ma na celu uwiarygodnić bohaterkę to listy, więc piszą jak mówią, zresztą tak mówili o niej inni we wsi
u mnie dużo gwary i jakichś moich własnych pisowni
Co dziecko, którym byłeś, pomyślałoby o dorosłym, którym się stałeś? ~ Skradzione dziecko K. D.
-
- Autor/ka
- Posty: 151
- Rejestracja: 01 maja 2016, 23:18
- Lokalizacja: Złotoria
- Najlepsza proza: 1
Kurczę, Ag, to jest naprawdę super.
W drugim liście utrzymujesz ten swój wysoki, poetycki lot, zupełnie jakbyś gdzieś tam między gwiazdami, przy drinku, wspólnie z Wielkim Architektem, obmyślała nowe krajobrazy, horyzonty.
A tutaj:
"Tak mi przykro, że nie zaznałaś miłości z rąk mężczyzny." Tutaj coś zgrzyta.
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5844
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
ag pisze:Tak mi przykro, że nie zaznałaś miłości z rąk mężczyzny.
Tu się zgodzę z Józiem. Trzeba coś zmienić
Marek Aureliusz