Pewna historia, wielce nieśmieszna,
znalazła finał przy Plantach w Kielcach,
starej stolicy Gór Świętokrzyskich –
będącej domem choć nie dla wszystkich.
Czas powojenny, niełatwo ważyć
czyny, tak żeby nie stracić twarzy,
choć nieraz bywa – sąsiad sąsiada,
w przypływie złości, pięścią okłada.
Tym razem zawiść, ludzka głupota,
wspólnie stanęły w żydowskich wrotach,
żeby pokazać, kto tu jest panem,
wydając wyrok wraz z wykonaniem.
Nie szukam przyczyn, nie moja rola,
o tym się uczy dzieci w przedszkolach,
choć słychać głosy, by nie pamiętać,
wstydliwa sprawa będzie wyklęta.
Już było pewne, ofiary znane,
dziś tłum oprawców jakby Marsjanie,
zielone ludki, antysemici,
żadni z nich kaci, polscy bandyci.
Jeden w mundurze, drugi cywilny,
trudno wykazać, kto śmierci winny,
niech prawda sama czyny osądzi,
aby po latach w kłamstwie nie błądzić.
Najgorzej – gdy się polityk wmiesza,
próbując stare zbrodnie rozgrzeszać,
wywabiać plamy, podmieniać strony,
by dla wyborców być zasłużonym.
Ważne posypać głowę popiołem
za pogrom, jak i w ogniu stodołę,
już czas pogrzebać dawne upiory
niechlubnych dziejów polskiej historii.