zobaczyłem ją o zmierzchu
urzędowała przy murku Parku Dreszera
choć nie była dziwką ani blacharą
rozpraszała mrok rudymi dredami
i śmiechem o potrójnym echu
migawka z okna autobusu
zapadła w pamięci niczym tatuaż
chochlika z jej gołej szyi
dziś znów skupiła mój wzrok
przykryta świeżo spadłymi liśćmi
niewidzący wzrok i ciche usta
zimny głos spikera kroniki kryminalnej
ktokolwiek widział ktokolwiek wie