Pewna kózka o poranku
co z przygodą maszeruje
myśląc ciągle o kochanku
świeżą trawkę zwinnie żuje
zje mleczyka, koniczynkę
i pobeczy sobie trochę
jak przystało na dziewczynkę
czasem też zarzuci fochem
nagle zerka a za krzakiem
ktoś spogląda na nią srogo
cicho niczym zasiał makiem
patrzy na to zwierze błogo
cap śmierdzący się pojawił
zsyła swoje feromony
widok kozy go ciekawił
takiej właśnie szukał żony
jeszcze panną ta kozica
więc zarzuca sprytnie rzęsą
obok capa sobie kica
że aż nogi mu się trzęsą
koza wabi, ciągle kusi
i bekaniem przywołuje
w kozi sposób wziąć go musi
jak kokietka kozła szczuje
a on dumny niczym pawik
łeb mu sięga ponad chmury
z miłą chęcią się zabawi
zadzierając ogon bury
czym zachęci młodą kózkę
może miejscem romantycznym?
i zaprosi ją pod brzózkę
w celu całkiem erotycznym
tak hasali aż do rana
patrząc sobie w oczy szczerze
nocka była wręcz udana
dali siebie tu w ofierze
ale potem już niedługo
z zabaw miłych tych spod brzózki
nie wiadomo skąd się wzięły
całkiem małe śliczne kózki
morał wiersza jest tu znany
kiedyś przyjdzie miłość życia
a łut szczęścia ten czekany
zawsze będzie do zdobycia