jeszcze mignęła mu w tłumie
jej chustka płaszcz
tyle zapamiętał
przeciągły gwizd i kolby na plecach
teraz gdy przymknie oczy
pokój zamienia się w dworzec
nocami czas przysypia na pustych peronach
w oczekiwaniu na znak
znajome drżenie które każe podnieść się
z kolan
brzask
znów nie w porę nie na tej stacji
nie ta chustka i płaszcz
przed oczami
babcia wysiadła tylko raz