Mundial to ciężki czas dla poetów,
bo zewsząd krzyki, kibiców tłumy.
Wrzawą zmęczony i raczej nieswój,
gdzieś na uboczu zgiełk przetrwał wspólny.
Lecz przypadkowo, podczas wieczerzy,
telewizyjne otworzył okno.
Razem z innymi tę chwilę przeżył,
gdy Bóg Polaków zwycięstwem dotknął.