Działo się to w zrujnowanym Wrocławiu, kilka lat po wojnie.
Nasz blok graniczył z domem, w którym zwisały stropy, straszyły fragmenty ścian, a resztki schodów prowadziły donikąd. My, jako dzieciaki, niezdające sobie sprawy z zagrożenia, bawiliśmy się tam w chowanego. Jedno, co było dziwne, że zawsze tam hulał wiatr, nawet w bezwietrzną pogodę.
Któregoś dnia, mama opowiedziała mi taką historię:
Kiedyś mieszkała tu bezdzietna para: Tadeusz, starszy już mężczyzna, wysokiej rangi oficer i Anna- jego młoda, piękna żona.
Niespodziewanie Anna umarła. Nietrudno wyobrazić sobie rozpacz, graniczącą z szaleństwem, jej męża.
Do trumny ubrał ją w ślubną suknię i wyposażył w zaświaty, we wszystkie klejnoty, jakie miała, a było tego dużo. Przed złożeniem do grobu, trumna była otwarta i wszyscy mogli podziwiać, jego żonę. A wyglądała naprawdę pięknie, jakby spała.
Kod: Zaznacz cały
Po pogrzebie, w nocy, na cmentarz przyszło dwóch złodziejaszków, którzy widzieli klejnoty złożone w trumnie i postanowili je wydobyć. Odkopali trumnę, a gdy podnieśli wieko, kobieta usiadła.
Jeden z mężczyzn zmarł na miejscu, a drugi z krzykiem uciekł z cmentarza, wprost pod koła pędzącego samochodu.
Anna z trudem wydobyła się z grobu i poszła, zamiast może na policję, wprost do domu. Tadeusz otworzył drzwi i zobaczywszy jak mniemał "ducha", padł na zawał.
Po trzech dniach i ona umarła.
Mówią, że duch jej krąży pomiędzy domem a cmentarzem, że w ruinach można poczuć jej chłodny powiew.
Myślę, że mama dlatego opowiedziała mi tę historię, żebym już więcej nie bawiła się w tym niebezpiecznym miejscu.