głęboko
prawie już na dnie przykryję kocem
i włosów pasmem
złe myśli
jodły i buki
wtedy się wyśnią
i zimorodek nad stawem leśnym
stąpając cicho wąską ścieżynką
będziemy zrywać dojrzałe słowa
by je zasuszyć ułożyć w wersy
i między kartki ukradkiem schować
w końcu ten senny stan nas pomyli
i przyjdzie zdmuchnąć
pióro po ptaku i pył motyli