W cieniach tej sali świt kandelabru
żarem roztapia wosku girlandę;
patrzą z uśmiechem lordy i grandy,
siwy Maestro tupie do taktu.
Choć mylę kroki a w piersi brak tchu,
męczą pawany starej warianty
- nie dla mnie bycie współczesnym dandy,
w podartych "dżinach" zamiast we fraku.
Was może śmieszy klasyczny taniec,
wam stroboskopu melodia biała,
lecz mnie, na przekór wszechwładnej manii,
mierzi prostackie "dana, da - dana".
Dwa kroki w prawo, ukłon, krok w lewo...
Daktyl, anapest, anapest, peon.