Za oknem tli się ten sam dzień tygodnia.
Jakby między wczoraj a jutrem
zabrakło miejsca na inny.
I jeszcze ten deszcz,
lekko błyszcząc w półsłońcu,
rozbija łzy o parapet.
Ptaki proszą o spokój drzewa,
w milczeniu strzegą tajemnic.
Bezwładnie zrzucam liście.
Kiedyś sięgały po wolność,
teraz kruszą się w palcach.