Część prawdy plotka po wodzie niesie,
w mgłę zamienioną z wieczora,
życiem sterany, jak liść na jesień,
chadzam na łowy nad Jeziorak.
Często tak bywa w tanich romansach,
gdy słońce w wodzie zatonie,
dla głodnych wrażeń rodzi się szansa,
żeby co nieco wpadło w dłonie.
Lecz to wymaga wiele zachodu,
aby spełniły się plany,
na co niezmiennie wciąż jestem gotów,
chociażbym w trupa był zalany.
I tym się mądrość stwórcy objawia,
dał mi nie rybę lecz wędkę,
licząc, że będzie niezła zabawa –
jak długo bez brań nie wymięknę.
Ale z fachowcem ma do czynienia,
nie takie płotki wyhaczał,
oziębłe sztuki w gorące zmieniał,
co by nie miało to oznaczać.
Wie o tym każdy zapchlony szczeniak,
że najpierw trzeba zanęcić,
potem przynęty na droższe zmieniać,
aż gdy ofiarę najdą chęci.
Na koniec nastał czas wstępnych gierek,
spławik na wodzie zatańczył,
trzeba uważać, nie być frajerem,
by resztę życia ryb nie niańczyć.
Gdy słyszysz bajkę o trzech życzeniach,
lepiej za portfel złap w porę,
za darmo nigdy sen się nie spełnia
o złotej rybce nad jeziorem.