Miałam wczoraj iść na łowy,
polowanie to jest słodycz.
Ale praca, obowiązki,
a potrzebne są pieniążki.
Chciałam dzisiaj pójść na łowy,
ale złapał mnie ból głowy.
Nerki jakieś obolałe,
jelitówka, wytrzeszcz gałek.
Chciałam jutro iść na łowy,
mąż mi mówi: nie ma mowy.
Tyle tutaj jest sprzątania!
Skąd narodził się ten zamiar?
To za tydzień może pójdę,
Nie. Nie mogę! Szkoda. Kurde!
Bo za tydzień to już święta,
pewnie pójdzie cała renta.
To za miesiąc, za pół roku,
będę łowić niczym sokół.
Na promocjach, wyprzedażach,
będę w lumpkach myśli tarzać.
Rok już minął i nie poszłam,
bo entuzjazm jakoś osłabł.
Znam już powód skąd ta zmiana,
bo ja chodzę bez ubrania.