Byłem chory przez całą zimę
siedziałem w domu
Ojciec za oknem ustawił
karmnik dla ptaków
Nasypał ziaren zawiesił
na nitkach kawałki słoniny
Nadleciała chmara wróbli
i sikorki bogatki
Ale pojawiło się też kilku
skrzydlatych arystokratów
Których długo szukałem
w atlasie ptaków
Siedziałem oparty plecami
o rozgrzany piec kaflowy
Na moich kolanach kotka
mruczała piosenkę o szczęściu