zaprzeczenia się ścielą
gdy nawijam na palec nitkę
bardzo ciasno aż boli
a innym razem gdzieś od spodu
przenikają wczorajsze uniesienia
albo zapomnienia
nie pamiętam
przecież nie muszę
nic nie muszę bo i tak nikt nie odwróci twarzy
na zawietrzną
wiatr chowam do kieszeni
bo rozsiewając smutek chodzi za mną
niczym kot na palcach
zawsze mruczy jednostajnie
gdzieś budują zamki z piasku
rozwijają czerwone dywany
dla kolorowych baloników puszczanych rankiem
może wieczorem
nie pamiętam
przecież nie muszę
znać odpowiedzi na zbywane ciszą pytania
posypią się kwiaty i łzy ciężarem pytań
odejdę pochylając głowę