Była w skowronkach latem na łące,
gdy ją całował znów po rozłące.
Potem zaczął tej pani
szybko rozpinać stanik;
kuć chciał żelazo póki gorące.
W letni poranek siadł z nią na łące
i pocałował ją po rozłące.
Długo ją miał w objęciach.
- Puść mnie - rzekła do zięcia -
muszę już wracać, zachodzi słońce.