Przyleciał komar do komarzycy:
może mi pani igłę pożyczyć?
Taki aparat do kłucia, miła.
Matka natura mi poskąpiła.Nie dam ci igły! Czy ocipiałeś?
A może jajec ci się zachciało?
Mnie są potrzebne do życia, na chów.
Ty sobie spijaj nektary z kwiatów.
Z boku żaba się przygląda:
- mógłby komar wpaść na obiad.
Już się robię trochę głodna.
Bocian w locie dojrzał żabę:
- spotkasz ze mną się niebawem,
lecz z komarem skończ zabawę.
Tych pędraków mam już dosyć,
nie chcę więcej ich już znosić.
Dziób mi od nich wciąż opada.
Chciałbym panią... Na to żaba:
- zanim mnie już posmakujesz,
wiedz, że nieźle podskakuję.
I nie będzie ci tak łatwo
trawić mnie jak znosisz dziatwę.
Komar słuchał boćka, żaby:
- ja tam nie chcę takiej baby
co się będzie mną tak bawić.
Mnie z konsumpcją też nie spieszno.
Po czym kapciem go ktoś pieprznął.
Bocian myśli:
- ja nie buhaj.
Nie chce mi się w polu dmuchać,
za czymś co się zwie ropucha.
Chociaż kiszki mi już burczą.
Umarł w związku z recepturką.