Postawił Poeta krosno z myśli swoich.
Potężne,
bogato zdobione,
odporne na balast uczuć
i łzy.
Nici osnowy połyskiwały tysiącem emocji:
radosna migotała na różowo,
miłosna błyskała czerwienią,
gniewna tliła się w rogu,
puszczając czarne obłoki z dymu.
Usiadł Poeta z fajką w zębach
i rozpoczął swoje dzieło.
Precyzyjnie dobierał wątki,
przeplatał jeden drugim,
ubierał w kolorowe słowa.
"Radość"przeleciała różowym pasemkiem,
"Miłość" zatańczyła na czerwono,
lecz urwała się,
rzucając zwiewne boa.
Szkoda...
Ładny to był wątek...
"Gniew" zaplątał się pośrodku
i pozostawił czarną smugę dymu.
Swobodnie przeszła fioletowa "Złość",
ale nie o to słowo chodziło Poecie.
Zamyślił się.
Docisnął wątki grzebieniem wspomnień,
wplótł srebrną "Tęsknotę",
dowiązał siny "Ból",
przetkał szarością "Rzeczywistości"
i przemycił zieleń "Nadziei".
Zakończył dzieło życia...