opowiem historyjkę wam
o pewnym gościu który chciał
jak Dżizas zbawiać zagubionych
ode złego
i choć pomagał tu i tam
każden go w poważaniu miał
czasem opluwał z każdej strony
więc dlatego
uciekał częściej po to by
odnaleźć clou istnienia gdzieś
pomiędzy ciszą której smak
gorzkniał nad ranem
i do księżyca często wył
swój los przeklinał kiedy ten
nie skąpił łez gdy sensu brak
nim dzień nastanie
powróci do niewdzięcznych chwil
by w zapętleniu wiernie trwać
przemilczy ból i strach bo tak
jest najwygodniej
to co głęboko siedzi w nim
mieści się w jednym "kurwa mać!"
jak dożywotni wyrok za
najgorsze zbrodnie
aż w końcu nie wytrzymał i
obmyślił idealny plan
już więcej nikt nie będzie drwił
nikt nie zapłacze
nocą upuścił sobie krwi
by wprawić się w śmiertelny stan
wiedząc że za tak ciężki grzech
mu nie przebaczą