Pójdę boso polną drogą,
tam gdzie chabry szmaragd roszą,
by odkrywać w makach błogość,
szepcząc słowa pięknym wrzosom.
Pójdę tam gdzie drzewa szumią
i w koronach kryją słońce,
schowam pióro, wenę, brulion,
niech poezja w aurę wsiąknie.
Pójdę tam gdzie myśli lotne,
same będą wiersze pisać,
pełne natchnień, lekkich dotknięć,
tam gdzie tętni serca cisza.
Pójdę tam gdzie gwar opada,
niczym mleczny welon mgielny,
tam gdzie chadza niema jawa,
bez pośpiechu głośnych dzielnic.
Pójdę boso tak by poczuć
oddech ziemi pod stopami,
by odszukać w sobie głosu,
który duszę weną karmi.