Raz pewien wędkarz znad Węgorapy,
pchał był swój połów w obszerność czapy.
Zmieścił tam śledzie, węgorze,
sumy, szczupaki; och Boże -
od ich ciężaru trzęsły się łapy!
Raz starsza dama opodal Ełku
bała się bardzo utraty wdzięku.
Więc tapetowała
twarz, czym tam miała,
aż nikt jej nie minął bez lęku.
Z ulicznego raz malarza spod Sewilli,
że mazaje tworzy, ludzie ciągle kpili.
On się wcale nie przejmował,
mówiąc sobie, gdy malował:
“A Van Gogha kiedyś także nie lubili...”
Raz pan emeryt, gdzieś pod Malborkiem,
miał w klatce sowę nakrytą workiem.
Że po ciemku wciąż huczała,
tak go tym denerwowała,
aż jej kiedyś zatkał dzioba korkiem