Chodź rozbiorę cię ze wstydu,
zliżę wszystkie zmysły,
niech pomiędzy nami wybuch
porozrzuca iskry.
Zatracimy się w dotykach,
kreśląc mapę ciała,
bez protestu we mnie wnikaj,
bym w rozkoszy drżała.
Chodź zabiorę cię w krainę,
gdzie namiętność kipi,
będę karmić ciało czynem
pełnym myśli dzikich.
I w galopie popędzimy
gdzie wschodzi ekstaza,
przecież lubisz taki finisz,
gdy erotyzm włada.
Chodź, spotkajmy się na szczycie,
odkrywając kosmos,
bo intymność to oblicze
wielorakich odsłon.
Zaprosimy wyobraźnię
z fantazją w powietrzu,
niech odnajdzie nas bezwładnie
pośród wszystkich gestów.
Chodź rozbiorę twoje myśli
a staniesz się wierszem,
wtedy szepniesz kończąc wyścig,
powtórzmy ten werset.
Zadrży ziemia, słońce wstanie
a my nadal w sobie,
odkrywając zmysłów taniec,
napiszemy powieść.