jesienny spleen na szybach dnieje
i mgląc się w oczach budzi czas
by łatkę przypiąć mu złodzieja
autoportretu gdzie en face
jak w lustrze cuda zmartwychwstania
z polotem nieśmiertelnych bóstw
bo choć istota niewyspana
dzień się na dobre zaczął już
szeleszczą słowa pod stopami
wśród obumarłych liści deszcz
jak supernova wybuchł zamysł
by swoją drogą dalej biec