"a krzesło łaski już płonie
i czuję jak głowa się jarzy
i czekam wciąż z nadzieją
że ważenie prawdy skończy się
za oko oko ząb za ząb
niech zamiast krwi popłynie prąd..."
-Nick Cave-
jestem więźniem własnych lęków
palą wszystkie ważne mosty
milenialnym dziwolągiem
z miękkim sercem
duszą która śpi w człowieku
niewyobrażalnie prostym
postępując nierozsądnie
tkwię w udręce
konwenansów czarnej myśli
samozwańczych pseudo-bogów
cierniem w delikatnym słowie
na dobranoc
i koszmarom chcę się przyśnić
sprawić by zdychały z głodu
o samotniach im opowiem
tak by rano
zamiast słońca wschodził srebrnik
nad dachami gdzie modlitwa
o zbawienie grzesznych istnień
w jakiś sposób
niekoniecznie bezpośredni
wybuduję cichą przystań
gdzie przeciwność będzie wyjściem
z sideł losu
spłonę w ogniu bezsilności
by odrodzić się na nowo
z wiarą która da zobaczyć
kontekst szerszy
może wtedy będzie prościej
albo łatwiej ruszyć głową
i przestanę w lesie znaczeń
smutno-wierszyć