czas zaklęty niby wiersz
przeciwwagą smutnych chwil
oscylując magią sfer
rzucam raz na dwa i trzy
rosną góry wprost do słońc
cień niepewnie zatarł ślad
i podając czarną dłoń
w popiół krwią nie zmieni lat
pamiętliwość sennych mar
drąży dziurę - wspomnień dal
która szeptem kryje skarb
nieprzespanych godzin wart
drży nadzieja - niech się tli
spali stos a na nim ja
lekkodusznie będę żyć
zaklinając własny świat
by odliczać marny los
do klepsydry słone łzy
szczęście dostrzec choć o włos
wierszem recytować dni