pogasły żółte ślepia w oknach
nierówny deszczu słychać takt
latarnia wschodzi jak pochodnia
noc krąży wokół niby ćma
nie słychać szeptów o złym śnieniu
tych dobrych nikt nie umiał strzec
świat w ów letargu był zaniemógł
i utkał posrebrzaną sieć
scalenie wtórne gwiazd syntezą
odbitych lustrem wilczych sfer
pustym życzeniom już nie wierzą
zrównoważona czerń i biel
profuzja mrugnięć krajobrazem
ukształtowanym DNA
przez chwilę w centrum tych wydarzeń
jaskółczy cień - to dobry znak
Wariacja z szuflady.