Tamtej zimy mama zapisała się na kurs gotowania organizowany przez Koło Gospodyń Wiejskich. Zajęcia odbywały się wieczorami w szkole. Ojciec był zadowolony, bo często narzekał, że mama słabo przygotowuje obiady, nie dodaje przypraw do potraw, nie uznaje surówek i repertuar ma bardzo monotonny. Sam nieraz stawał nad garnkami, ponieważ uważał się za wtajemniczonego w arkana kulinarne. A to za sprawą pobytu w klasztorze w Czernej, gdzie podczas wojny, pracował jako pomocnik kucharza.
Zajęcia na kursie gotowania i pieczenia prowadziła instruktorka z miasteczka. Była to pani po czterdziestce, niezwykle energiczna. Siedzieliśmy w ciepłej kuchni, w której zawsze spędzaliśmy zimowe wieczory. Pani instruktorka, pijąc herbatę oświadczyła, że kiedy jechała do naszej wsi, wrota niebios się nagle otworzyły przed nią i zobaczyła wszystkich aniołów, Pana Boga i Jezusa. A potem, jakby nigdy nic, zaczęła opowiadać, jakie specjały będzie prezentować na kursie. Kilka razy wracała do swoich schizofrenicznych wizji, czym wprawiała nas w osłupienie.
Co kilka dni, wieczorami, w szkole zbierało się około dwudziestu kobiet, a pani instruktorka przyrządzała sałatki, zupki jarzynowe, piekła ciastka i torty. Ojciec pojechał do Pińczowa i kupił mamie prodiż. Istny cud techniki. Okrągły, z pokrywą, w środku której umieszczono przyciemnioną szybkę. Można było przez nią patrzeć jak ciasto rośnie.
Mama chodziła na kurs z entuzjazmem. Każdej zimy znajdowała inne zajęcie, któremu poświęcała się z pełnym oddaniem. Z takim samym zaangażowaniem, każdego wieczoru robiła na szydełku firanki, obrusy i serwetki. Teraz kupiła zielony zeszyt w twardej, płóciennej oprawie i pracowicie zapełniała go przepisami kulinarnymi. Miała równe, kaligraficzne pismo, którego uczyła się na specjalnie zorganizowanym kursie dla nauczycieli.
Ojciec podśpiewywał wiejskie przyśpiewki i snuł dalekosiężne plany na przyszłość. Dzięki prodiżowi co tydzień mieliśmy w domu tort, za każdym razem z inną masą. Rodzice kupili andruty, które przekładali kremami o różnych smakach i kolorach. Wkrótce ciastek było tak dużo, że nie mogliśmy ich przejeść i część z nich pokryła się zieloną pleśnią.
W szkole stał stary telewizor „Wisła”, podarowany przez strażaków. Plastikowe kółka do regulacji, odpadły i trzeba było łapać odpowiedni kanał przy pomocy kombinerek. Oglądaliśmy jak urzeczeni „Świętego” i „Bonanzę”; zwłaszcza jeśli dzień był bezwietrzny, bo w przeciwnym wypadku chwiała się antena na dachu i obraz migotał. Ojciec hodował świnkę i krówkę, a w sadzie stały pszczele ule. Po podwórko kręciło się w nieustannym korowodzie stado kur karmazynów. Na poddaszu zaś gruchały gołębie.
Następnym zakupem rodziców był adapter „Bambino” oraz zestaw płyt. Podłączyliśmy aparaturę i z głośnika rozległa się piosenka „Głęboka studzienka”, którą zawsze śpiewaliśmy na imieninach nauczycielskich. A potem piosenki Janusza Gniatkowskiego, kapela Feliksa Dzierżanowskiego, przeboje Marty Mirskiej i Mieczysława Fogga. I wreszcie kolędy, które wydawano rzadko i w małych nakładach.
Pani instruktorka przepowiedziała, że spotka nas nieszczęście. I rzeczywiście, ktoś przerzucił przez nasze ogrodzenie martwą kurę, ofiarę ptasiej zarazy. Zaczęły padać wspaniałe karmazyny i zielononóżki. Wezwany weterynarz zapisał lekarstwo, biały proszek w ampułkach, który dodawaliśmy do paszy. Ale i tak pomór powalił większość hodowli.
A kurs gotowania zakończył się dziwną, niemalże kryminalną aferą. Na jego zakończenie kobiety przygotowały najlepsze potrawy i postanowiły zaprosić na pożegnalny wieczór swoich mężów. W przerwie tej uczty, jej uczestnicy udali się do remizy na tańce. Kiedy powrócili do szkoły okazało się, że wszystkie potrawy gdzieś zaginęły. Stoły świeciły pustkami. Była wielka awantura i wzajemne oskarżenia, ale sprawcy tej zuchwałej kradzieży nie znaleziono. Nawet pani instruktorka była bezradna, choć miała dar jasnowidzenia.
Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"
W konkursie na najciekawsze drabble zwyciężył utwór "sierota" - Gelsomina
Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca III/24
Wrota niebios
Moderator: Redakcja
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
Wrota niebios
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
- jaga
- Autor/ka zasłużony/a
- Posty: 3047
- Rejestracja: 19 października 2019, 10:36
- Lokalizacja: lubuskie
- Złotych Pietruch: 5
- Srebrnych Pietruch: 6
- Brązowych Pietruch: 10
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 7
- Najlepsza proza: 1
nie wygląda to na mini -opowiadanie (w takim dziale umieściłeś)
zastanawia mnie jedno, sprawca, który ukradł potrawy musiał mieć na to dużo czasu
i zorganizowany czas, na pewno nie działał w pojedynkę. I co!! - nikt nie zauważył!
dziwna sprawa. Ta instruktorka to czarownica.
A tak swoją drogą - ciekawy tekst - bajka z lat sześćdziesiątych wtedy mogły dziać się takie cuda.
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5986
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Z. Antolski pisze:Zajęcia na kursie gotowania i pieczenia prowadziła instruktorka z miasteczka. Była to pani po czterdziestce, niezwykle energiczna. Siedzieliśmy w ciepłej kuchni, w której zawsze spędzaliśmy zimowe wieczory
Pokusiłabym się o jakieś zdanie łączące po energiczna*. Może coś o zaproszeniu.
Z. Antolski pisze:wrota niebios się nagle otworzyły przed nią
otworzyły się
Z. Antolski pisze:pani instruktorka przyrządzała sałatki, zupki jarzynowe, piekła ciastka i torty. Ojciec pojechał do Pińczowa i kupił mamie prodiż.
tu też między tortem a ojcem brakuje mi płynnego przejścia.
Później znów myślowe przeskoki od ojca śpiewającego wiejskie przyśpiewki, poprzez telewizor, a na kurkach, które hodował kończąc.
Z. Antolski pisze:Pani instruktorka przepowiedziała, że spotka nas nieszczęście
Raczej po tym zdaniu dałabym informację o hodowanych kurkach.
Opowieść ciekawa jak zwykle, tylko lekko poszarpana moim zdaniem, rzecz jasna.
Pozdrawiam
Uważam, że to jest miniatura.
Marek Aureliusz
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
Dziękuję Gelsomino
Płynne przejścia wymagałyby rozpisywania się, a rzecz jest relacją z pozycji obserwatora-dziecka. Dla mnie te zdarzenia następowały po sobie, właśnie takie rwane. Tak je rejestrowałem. Nie wiedziałem jak pani instrukotorka znalazła się w naszej kuchni. Pewnie ją ojciec zaprosił, ale ja nie widziałem wszystkiego.
Co do kurek, to są tam, gdzie powinny być.
Pozdrawiam
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5986
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
Jasne, przyjmuję Twoje tłumaczenie, ale zdania, szczególnie do krówek i świnki, a także innych stworzonek, nie zmienię. Takie prawo autora się nie zgadzać jak i czytelnika ;D
Z. Antolski pisze:W szkole stał stary telewizor „Wisła”, podarowany przez strażaków. Plastikowe kółka do regulacji, odpadły i trzeba było łapać odpowiedni kanał przy pomocy kombinerek. Oglądaliśmy jak urzeczeni „Świętego” i „Bonanzę”; zwłaszcza jeśli dzień był bezwietrzny, bo w przeciwnym wypadku chwiała się antena na dachu i obraz migotał. Ojciec hodował świnkę i krówkę, a w sadzie stały pszczele ule. Po podwórko kręciło się w nieustannym korowodzie stado kur karmazynów. Na poddaszu zaś gruchały gołębie.
Jeszcze raz pozdrawiam i życzę miłego popołudnia
Marek Aureliusz
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
- tcz
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 3335
- Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Złotych Pietruch: 9
- Srebrnych Pietruch: 3
- Brązowych Pietruch: 6
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
To relacjonowanie, z pozycji dziecka, jest dla mnie, poza innymi walorami, dużym plusem tych opowiadań.
Pozdrawiam autora i Gelsi.
Tadeusz
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
- Gelsomina
- Autor/ka z pewnym stażem...
- Posty: 5986
- Rejestracja: 17 lipca 2014, 01:15
- Lokalizacja: Łódź
- Złotych Pietruch: 2
- Srebrnych Pietruch: 4
- Brązowych Pietruch: 1
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 1
- Honorowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 0
To relacjonowanie, z pozycji dziecka, jest dla mnie, poza innymi walorami, dużym plusem tych opowiadań.
Pozdrawiam autora i Gelsi.
Tcz jak zwykle kontra Gelsi. ;D Tylko czy to jest opowiadanie z pozycji dziecka, czy z pozycji wspominającego dzieciństwo dorosłego?
Zdzisław to nie o gust chodzi, ale jeśli założyłeś poszarpanie to OK.
I jeszcze zaczynasz Tamtej zimy i nasuwa się pytanie: której?
Marek Aureliusz
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6
- elafel
- Młodszy administrator
- Posty: 18262
- Rejestracja: 16 listopada 2007, 20:56
- Lokalizacja: Poznań
- Złotych Pietruch: 15
- Srebrnych Pietruch: 17
- Brązowych Pietruch: 21
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 2
- Kryształowych Dyń: 3
- Wierszy miesiąca: 15
- Najlepsza proza: 7
- Najciekawsza publicystyka: 1
Oj, sprowokowałeś do wspomnień. Pamiętam prodiż, też miałam takowy. Twoja mam miała troszkę lepiej, bo uczyła się gotowania od specjalisty, ja zdobywałam wiedzę w kolejkach sklepowych, oraz od koleżanek. Metodą prób i błędów, szlifowałam swoje umiejętności kulinarne. Też posiadałam zeszyt z przepisami, z którego korzystam do dzisiaj.
Jak zwykle fajne opowiadanie
Ela
- Z. Antolski
- Autor/ka wielce zasłużony/a
- Posty: 6489
- Rejestracja: 26 stycznia 2013, 10:13
- Lokalizacja: Kielce
- Złotych Pietruch: 1
- Srebrnych Pietruch: 2
- Brązowych Pietruch: 4
- Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1
- Kryształowych Dyń: 1
- Wierszy miesiąca: 9
- Najlepsza proza: 19
- Najciekawsza publicystyka: 6