Chciałaś pozostać dziewczyną bez twarzy,
oczy jedynie zdradzały ciąg zdarzeń;
włosy upięte, zielona sukienka –
dla mnie specjalnie włożyłaś – pamiętasz?
Szliśmy wzdłuż brzegu, ukryta dłoń w dłoni,
chciałem tę chwilę przed wiatrem osłonić.
Piasek namiętnie masował nam stopy,
a ty czekałaś na pierwszy mój dotyk.
Spacer zakończył się wraz z pocałunkiem,
śmiałaś się, kiedy mówiłem – nie umiem.
Dobrze pamiętam smak ust nawilżonych
i wciąż żałuję tej chwili straconej,
która umarła, nim mogła narodzić
przyjaźń, uczucie – po cichu odchodzą.
Trudno jest dostrzec, gdy gasną spojrzenia,
wczoraj tu były, a dziś już ich nie ma.
Nadal wspomnienie się błąka po plaży,
jakby szukało zgubionych tam marzeń,
o tej dziewczynie w zielonej sukience,
którą z czułością trzymałem za rękę.
Ciągle rozmyślam o tamtym wieczorze,
przy pozostałej pamiątce znad morza –
małej pocztówce wraz z pozdrowieniami,
nieodebranej – „adresat nieznany”.