Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca II/24

Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

Rozpoczynamy anonimowo konkurs- DRABBLE - w temacie "Telefon"

Bałagan Epilog

Tematy przenoszone z innych działów. Czas przechowywania tekstów 1 rok.

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
KHelbig
Autor/ka
Posty: 21
Rejestracja: 12 stycznia 2018, 13:43
Lokalizacja: Northampton

Bałagan Epilog

Post autor: KHelbig »

Ciała leżały niepokojąco równo na sterylnych stołach koronera. Blaty, srebrzące się od blasku przepełnionych lumenami lamp, chłonęły wątpliwe ciepło chłodnych, martwych zwłok. Jazz, zapisany na gramofonowych płytach, cicho i czule opowiadał o nadętym, niespokojnym nocnym życiu miast, o wiele ciekawszych niż to. Pierwszoplanowy fortepian nadawał kształt nieżywym przedmiotom, rzuconych między opór gęstości i fikcyjnego nacisku
Siedem zwłok kreowało sztuczny tłok w miejscu, do którego zawsze przybywali egzystencjonalni straceńcy. To był wyjątkowo pracowity wieczór dla Kostuchy. Zwykle ofiary przestępstw kończyły na pobliskich bagnach lub lesie. Właśnie tam polegli antybohaterowie składali brón i udawali się na wieczny spoczynek. Zanoszeni, zawożeni bądź rozdarci na moralne strzępy. Dlatego dzisiaj był tak wyjątkowy wieczór...
Na chwilę obecną nadgorliwość Kosiarza rozdała tylko siedem oficjalnych zaproszeń. Parszywe przeczucie kazało koronerowi myśleć, że pojawi się więcej gości. Wyjątkowo, na imprezę zaproszono również kota...
Nie była to najbardziej osobliwa persona wśród tłumnie zgromadzonych. Ów tytuł przypadł poćwiartowanej kobiecie. Lód świetnie zakonserwował resztki. Niestety, tylko do pewnego momentu. Aktualnie zaczynała wydzielać odór zgnilizny. Jak kiepskie mięso po utracie daty ważności, wypełniała salę gęstym, lepkim smrodem rozkładu jazdy w godzinach szczytu.
Koroner nie wiedział co robić z tak oczywistymi przypadkami zgonów. Nie było żadnych wątpliwości w kwestii stanu denatów, denatek oraz kota. Z zadziwiającą precyzją stwierdzał przyczyny. W ogólnym rozrachunku przeważały kule. Na drugim miejscu był zawał, a na trzecim nieczyste cięcia na jeszcze żywej istocie. Czwarte były tosty. Okrutne, ale żadne zwierzę, nie zrobi człowiekowi takiej krzywdy, jak drugi człowiek. Aż chce się powiedzieć, że kreatywność w niszczeniu poszła dalej, niż w kreacji Nie intrygowały więc resztki kobiety i mężczyzna najeżony gwoździami, mogący śmiało konkurować w ilości posiadanego żelaza z brokułem... Żarty na temat warzyw należały do dość częstych w tak ponurych warunkach pracy. Fach zabrał zbyt wiele lat jego życia, by wprawić w zakłopotanie
Dojadając obiad zerkał na przygotowane narzędzia. Nocna zmiana nie należała do ulubionych. Zawsze zastanawiało go, czy sekcja byłaby przyjemniejsza na egzotycznej plaży, pełnej słońca i pólnagich kobiet w bikini... Może piasek dodałby animuszu całemu przedsięwzięciu? Cięzko jednak przewidzieć reakcje publiczności...
Wytarł ręce o fartuch i odstawiając pojemnik upaprany lichym spaghetti, chwycił za skalpel ciężko wzdychając. Szybkim ruchem wyprostował ręce, sciągając rękawy o parę centymetrów niżej. Włączył dyktofon i pochylając się nad korpusem kobiety, wbił ostrze w okolicach mostka, zaczynając nacięcie. Pierwsze, podłóżne w stronę pempka, kolejne dwa wzdłuż obojczyków. Kolejność nie wydawała się istotna, jednak napędzany ciekawością, łaknął potwierdzenia własnych podejrzeń.
Uległa, blada skóra rozstąpiła się niczym Morze Martwe, odsłaniając powoli zastygnięte wnętrzności. Zatopione w szkarłatnym bursztynie, wyglądały na nienaruszone przez choroby czy uderzenia. Śmierć przychodziła powoli, nie trawiąc tkanki wirusami, a bestialsko pozbawiając członków. Ta kobieta cierpiałą tak, jak nie powinien cierpieć żaden śmiertelnik. Już wcześniej analizował rany po odszczepianych kończynach, pozostało więc usystematyzować informację, dokumentując je w oficjalny sposób.
Plan został zakłócony przeciągłym, sierpniowym uderzeniem korytarzowego powietrza, które trzasnęło drzwiami lodówek, zrzucając pojemnik po spaghetti na podłogę.
Oślepiające światło korytarza odebrało jeden ze zmysłów. Kiedy sylwetki w futrynie nabrały kształtów, prosektorium zatrzymało się w punkcie tak martwym, że umarli nabrali zycia,. Wyglądali niczym plażowicze skąpani w szkwałowej bryzie gorących mórz. Na szczęście tylko przez chwilę. Po chwili na sali zapanował martwy blask, roztrzęsiony krokami nadchodzących osób. Każde tapnięcie odbijało się echem wysuszonego jeziora w trakcie ulewy.
Dwóch drabów, jak kamienne golemy, zerkało na wszystkie możliwe kąty. Ubrani w czarne płaszcze, wyglądali na zawiedzionych nieuzasadnioną klęską. Wypchnięte do przodu torsy świadczyły o fizycznej pewności siebie, ale zbite z tropu spojrzenia parowały winą nieudanych, jesiennych zbiorów z okresu burz i gradów.
Sprawiali wrażenie bliźniaków komunikających się ze światem za pomocą gestów i mowy ciała. Rozglądając się po prosektorium jak wieloryb w centrum uwagi, powolnie, ostrożnie, ale z bezkompromisową nutą snajpera, stanęli przytrzymując drzwi. Stukot laski i szpilek dobiegał do mety zmysłów wprost z jasności. Miarowe klik i rytmiczne klak zbliżało się w stronę koronera. Tajemnicza trójca puknięć sunęła stanowczo, w tempie lodowca po fluoksetynie.
Nieprzyzwyczajone do światła oczy, zaczęły coraz lepiej interpretować rozmyte kształty z lufy korytarza.
Zgarbiona figura ciągnęła za sobą długą, wieczorną suknię, podpierając się wysuszoną ręką na rozdygotanej lasce. Czarny przestał być dominującym kolorem, pozwalając wyodrębnić tęczowe odcienie, które zmniejszały dystans. Na ich końcu nie czekał garniec złota, a przesadnie wymalowana staruszka. Stanęła naprzeciwko, patrząc przymrużonymi oczami w głąb mózgu koronera. Jej ciemnozielona szata zakrywała potencjalną drogę ucieczki. Rośli dryblasi wydawali się mniej groźni, niż aksamit, spoczywający w progu.
Każda myśl związana z opuszczeniem miejsca deklarowałą blasfemię, grożącą ekskomuniką z niebiańskich salonów wszystkich znanych bogów. Należało przedrzeć się przez dwie żywe Golgoty, po anielskich szatach seniorki.
Szybko porzucił ten pomysł, by przez chwilę uspokoić myśli. Był człowiekiem nauczonym szacunku, a w tej ytuacji była to jedyna rzecz, która nie kazałą jeszcze błagać o litość. Nikt zresztą nie powiedział, że nieszczęsny koroner, dzielnie, aczkolwiek niechętnie, wykonuje po prostu swoją pracę. Pracę, polegającą na analizowaniu, dokumentowaniu i składowaniu zwłok. Ekspertyza, którą oferował nie mogła, a przynajmniej nie powinna, wpędzić go w kłopoty z osobami trzecimi, nie będącymi przełożonymi. Nie pozwolił mięsniom się rozluźnić. Uparcie trzymał resztki tlenu w płucach, czekając na konkrety, które przebiją taflę niepewności nad cmentarzyskiem galeonów pytań. Nic takiego nie miało miejsca. I tak był zakłopotany...
Majestatyczna, starsza pani po prostu kazała mu wyjść. Tutaj skończyła się jego rola. Wyszedł, rozgrzany do białości halogenowym żarem. Podziękował.
Trójka została sama, rozpoczynając nowy rozdział tej historii. Od teraz wszystko nabierze wyczekiwanego kształtu. Jak drzewo, które zostaje bryłką węgla i węgiel, który zostaje diamentem. O wiele więcej rzeczy potrzebuje kiepskiego punktu wyjścia, niż mogłoby się wydawać – szczególnie jeśli chodzi o ten zepsuty świat. Pytania? Nie wszystko nam wiedzieć... Odpowiedzi szukać w czasie!

Ostatnio zmieniony 08 stycznia 2020, 10:04 przez KHelbig, łącznie zmieniany 1 raz.

Żywię ogromną nadzieję, w kwestii interpunkcyjnego progresu

Awatar użytkownika
tcz
Autor/ka z pewnym stażem...
Posty: 3261
Rejestracja: 30 maja 2018, 22:34
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Złotych Pietruch: 9
Srebrnych Pietruch: 3
Brązowych Pietruch: 6
Tematyczny Konkurs na Wiersz: 1

Post autor: tcz »

Makabryczne i mroczne zakończenie.
Pozdrawiam.

Tadeusz

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19638
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Bałagan Epilog

Post autor: Dany »

Nie była to najbardziej osobliwa persona wśród tłumnie zgromadzonych. Ów tytuł przypadł poćwiartowanej kobiecie. Lód świetnie zakonserwował resztki. Niestety, tylko do pewnego momentu. Aktualnie zaczynała wydzielać odór zgnilizny. Jak kiepskie mięso po utracie daty ważności, wypełniała salę gęstym, lepkim smrodem rozkładu jazdy w godzinach szczytu.

Miałam wątpliwą przyjemność poczuć odór rozkładającego się, przez dwa tygodnie, latem- ludzkiego ciała. To jest bardzo przykry, jedyny w swoim rodzaju zapach. Niepodobny do żadnego gnijącego mięsa zwierzęcego.

Ciała leżały niepokojąco równo na sterylnych stołach koronera

.
- po "równo", przecinek(dopowiedzenie, gdzie leżały, trzeba odgrodzić przecinkiem)

Pierwszoplanowy fortepian nadawał kształt nieżywym przedmiotom, rzuconych między opór gęstości i fikcyjnego nacisku

- myślę, że powinno być "rzuconym", a na końcu - kropka.

Właśnie tam polegli antybohaterowie składali brón i udawali się na wieczny spoczynek.

- broń*

Koroner nie wiedział co robić z tak oczywistymi przypadkami zgonów.

- przecinek po "nie wiedział" (w zdaniu może być tylko jedno orzeczenie, gdy występują dwa, należy je oddzielić przecinkiem)

Aż chce się powiedzieć, że kreatywność w niszczeniu poszła dalej, niż w kreacji

- przed "niż", nie stawiamy przecinka
- za "kreacji", kropka

Dojadając obiad zerkał na przygotowane narzędzia.

- za "obiad", przecinek (imiesłowy"ąc", "wszy" i "łszy" oddzielamy przecinkiem od reszty zdania, z całym określeniem)

pólnagich kobiet w bikini... Może piasek dodałby animuszu całemu przedsięwzięciu? Cięzko jednak przewidzieć reakcje publiczności...

- półnagich*
- ciężko*

Szybkim ruchem wyprostował ręce, sciągając rękawy o parę centymetrów niżej. Włączył dyktofon i pochylając się nad korpusem kobiety, wbił ostrze w okolicach mostka, zaczynając nacięcie. Pierwsze, podłóżne w stronę pempka,

- ściągając*
- dyktafon*
- podłóżne - podłużne*- błąd ortograficzny
- powinno być: pępka*( błąd ort.)

Ta kobieta cierpiałą tak, jak nie powinien cierpieć żaden śmiertelnik.

- cierpiała*

Kiedy sylwetki w futrynie nabrały kształtów, prosektorium zatrzymało się w punkcie tak martwym, że umarli nabrali zycia,.

- życia*
- po "życia", tylko kropka.

Każde tapnięcie odbijało się echem wysuszonego jeziora w trakcie ulewy.

- tąpnięcie*

Sprawiali wrażenie bliźniaków komunikających się ze światem za pomocą gestów i mowy ciała.

- komunikujących*

Rośli dryblasi wydawali się mniej groźni, niż aksamit, spoczywający w progu.

- przed "niż", niepotrzebny przecinek.

Każda myśl związana z opuszczeniem miejsca deklarowałą blasfemię,

- deklarowała*

Był człowiekiem nauczonym szacunku, a w tej ytuacji była to jedyna rzecz, która nie kazałą jeszcze błagać o litość.

- sytuacji*
- kazała*

Nie pozwolił mięsniom się rozluźnić.

- mięśniom*

O wiele więcej rzeczy potrzebuje kiepskiego punktu wyjścia, niż mogłoby się wydawać

– przed "niż" niepotrzebny przecinek

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19638
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Re: Bałagan Epilog

Post autor: Dany »

Autor nie nanosi poprawek, a utwór z błędem ortograficznym, nie może być przeniesiony do Prozy.

Przenoszę więc opowiadanie do Archiwum wersji roboczych. Gdyby autor zechciał nanieść poprawki, to proszę dać znać komuś z redakcji, wówczas utwór zostanie przywrócony do roboczych, gdzie można edytować i poprawiać.

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

ODPOWIEDZ