.
Nie mam dzisiaj przyjaciela,
coś zaniemógł i kto teraz
mi pomoże pisać wierszyk?
Na to hasło on był pierwszy.
Co dzień rano, przed śniadaniem,
zanim jeszcze słońce wstanie,
był gotowy, aby służyć.
W nocy czujnie oko mrużył.
Co mu jest, naprawdę nie wiem,
nie zaglądam w jego trzewia.
Pewnie gdzieś wirusa złapał,
bo raz słońce, to znów chlapa.
Choć pocieszam się, że tylko
to niestrawność, może łyknął
zainfekowane żarcie,
a nie powie mi otwarcie.
W kącie, jak bez życia, drzemie,
czarnym okiem łypie na mnie,
bym go trochę pożałował
i przywrócił wnet do zdrowia.
Aż się z żalu serce ściska,
jeszcze wczoraj zdrowiem tryskał,
a od rana w dzień sobotni
piszę o nim wiersz markotny.
Jednak, będąc optymistą,
zaprosiłem specjalistę,
ma z medycznym przybyć sprzętem
i uleczyć niepojęte.
Znowu, jak za dobrych czasów,
wierszyk napiszemy z marszu,
umieścimy go w zasobach,
a nuż Paniom się spodoba…