.
Kiedy znowu wkłada potargany płaszcz,
idzie swoją drogą, przeganiając mrok,
kryje przed przechodniem poszarzałą twarz,
wyrzeźbioną zmarszczką niewidzialnych trosk.
Przygarbiony, jakby zgubił życia sens
i chciał go odnaleźć, przeszukując bruk.
Dawno opuszczony, jak bezpański pies,
przed którym już wiele zatrzaśnięto wrót.
Na wiekowym wózku starą biedę pcha,
a na barkach dźwiga życia ciężki krzyż;
do rzęs posiwiałych przyklejona łza,
a głęboko w sercu zabłąkany wstyd.
Czasem tylko prosi o pomocną dłoń,
gdy znowu upada pod ciężarem dnia,
poszukując wzrokiem – sumień, które to
zechcą go podźwignąć, aby z kolan wstał.
Wpada w sidła spojrzeń, wzgarda wbija gwóźdź,
kpiny i uśmieszki szarpią godność – łka;
w dumę człowieczeństwa wnika hardy nóż,
żal się sączy strużką, póki spektakl trwa.
Nikt już nie zapyta, bo na zawsze zmilkł
ten, co między nami przyjął ziemski chrzest;
niezauważenie odszedł, tak jak żył,
został tylko napis „Człowiek IHS”.