Na podwórku za chałupą sznury pełne prania
koszuliny prześcieradła dobrze że nie pada
powiewają nadmuchane niczym żagle statków
płyną w szyku nad trawnikiem jak statków armada
Wiszą ścierki i fartuchy poszewki firanki
między nimi rządkiem gacie te stare i nowe
cerowane i z łatami na okrętkę szyte
uszkodzenia mają różne babki i dziadkowe
Są przetarte niczym sita przeżarte przez mole
te największe barchanowe od kolan do brody
naszywane mają z zasłon kwiaty kolorowe
wyglądają jak przecudne wiszące ogrody
Na sztachetach przy ogrodzie nałożone dzbanki
a za nimi w słonecznikach strach na wróble stoi
ubrany w babcine cudo kapelusz słomkowy
pszenną słomą napychany niech się intruz boi
Z nogawkami za kolana gumą pod pachami
w wielu miejscach cerowane z wielką dziurą w kroku
sfilcowane poszarpane i z klapą na dupie
okopconej jak po salwie z armatniego prochu
W niej uwiła sobie gniazdko mała myszka polna
wymościła je dokładnie był słoneczny dzionek
uwijała się w upale czekając na młode
gdy chowała się w jej wnętrzu wystawał ogonek
Stadko wróbli się zleciało poszaleć w ogrodzie
zaglądają w każdą dziurkę i prują fastrygę
przypatrują się zdziwione a cóż to za cudo
wiele w życiu już widziały wyczuły intrygę
Dobrze znały gospodarza i jego metody
coś wymyślił sprytny dziadek dla niechcianych gości
z gaci babki coś wystaje to strachy na lachy
rozleciały się po strzechach sprzedać wiadomości