gdy oddech zbiega się w punkt
ból przepala woluminy pamięci odgłosy doznań
ledwie bryzą w bezsenności wystarczy bok
i czarna przestrzeń przemieszana z potem
by odnaleźć drogę do własnej galaktyki która
zawstydzi nawet dostojność wybranego drzewa
mroczny żniwiarz pełga w pajęczynie ścieżek
przychodzi bez awiza i gra z pacierzem o światło
zabiera czas a w zamian zostawia tylko pomięty ślad
wyobrażenia na prześcieradle i ciche słowa
nie rozmieniane na drobne
ach gdyby można było odwołać tracza