słowa zbiegają się w gromadkę
niczym opiłki do magnesu
tak to niezwykłe i tak rzadkie
że bez wysiłku i bez stresu
gotów uwierzyć w dobrą passę
już w kałamarzu maczam pióro
by zaprząc wenę zanim zaśnie
opisać choćby krwi purpurą
blask twoich oczu gładkość lica
talii przegięcie dłoni przegub
pierś cudną której tajemnica
od dawna dręczy twych kolegów
wtem bierze w łeb szlachetny zamiar
rymów rozpierzchły się korale
piękno gdy nazbyt oszołamia
nie daje się opisać wcale