[center]I[/center]
Z wizytą w Polshe
Niecałe dwa tygodnie temu odbywałem rutynowe odwiedziny kontrolne w domu studenckim "Hanka". W jednym z pokoi odnalazłem trzech młodzieńców doszczętnie rozłożonych tryprem. Byli to wierni wyznawcy Jurka Owsiaka. Gdy spytałem ich, gdzie nabawili się tej strasznej choroby, wszyscy trzej zgodnie odparli: "Na Woodstocku!". Odbyli tam po kolei stosunek płciowy z pewną biseksualną anarchistką i już niemal rok nie mogą się wykurować. Wszystkie notatki i sprawy studenckie załatwia za nich czwarty dżentelmen, który zachował zdrowie tylko dlatego, że nie ma dość umiejętności społecznych, aby uprawiać seks nawet na kostrzyńskim festiwalu.
Natychmiast kazałem przywołać tego dzielnego chłopaka do siebie. Powinszowałem mu i wróżyłem świetlaną przyszłość. Następnie z wielkim nabożeństwem wysupłałem z mojej urzędniczej kabzy cztery tysiące złotych, które wręczyłem mu jako rekompensatę za poniesione trudy i znoje.
Przykład ten dowodzi, iż Woodstock i jego stali bywalcy są ogniskiem zapalnym wielu niebezpiecznych, zmutowanych zarazków, z którymi nie radzi sobie konwencjonalna medycyna.
Po mym alarmującym raporcie, śladem anarchistki - rozpustnicy ruszyli agenci Państwowego Inspektoratu Sanitarnego, lecz trop urwał im się gdzieś w okolicach Rozbratu.
[center]***[/center]