Zechciej dzisiaj ze mną pójść na koniec świata,
porzuć beznadziejny odrętwienia stan,
niech nam miłość każe znowu ręce splatać,
przy tym to marzeniu prozaicznym trwam.
Zostawiając znak w uczuciach, nie sądziłem,
że gdy wrócę tu po latach, będzie tkwił
i zastanę wspomnień żywą skamielinę,
która wciąż pamięta radość tamtych chwil.
Spacer pustą plażą przy gasnących słońcach,
uwięzionych w zmarszczkach załamanych fal,
które przeganiały nas na ląd bez końca,
zacierając wszelki po uczuciach ślad.
Całonocnych rozmów przy świetle księżyca,
kiedy w oczach miałaś Perseidów blask
i ciał przenikanie, jakby świat nie istniał,
a marzenia dla nas zatrzymały czas.
Choć uleciał z wiatrem zapach twoich włosów
i smak pocałunków wciąż spragnionych ust,
to zapomnieć o tej miłości nie sposób,
połączonych w jedno ciało dwojga dusz.