Przemknęło światło przez szparki oczu,
pod błękitem trochę snu zostało.
Być kochanym i nie wiedzieć o tym,
zmieniać świat, dotykiem oddychając.
Przez błękitu skórę znów pulsujesz,
fali nagły przypływ, stygniesz ciszą.
Zmieniasz mnie o siebie, znów to czuję,
maleńki, w ramionach ukołyszę.
Zacznie się nazywanie wszechświata
od nowa, poznawanie bez granic.
Jak odważny mały akrobata
poprowadzisz, nim powiem dobranoc.
A może nasz świat zamkniesz w poziomkach,
w zapasy z wiatrem hulaką staniesz.
Rano będziesz liczył piegi biedronkom,
bosym boćkom będziesz się kłaniał.
Być kochanym i nie wiedzieć czemu,
wiem, że kiedyś przyjdzie zrozumienie.