Drzewa z wiatru szumokrzykiem
budzą się niemym świtaniem,
by znów upijać się życiem,
wzrastać deszczu szumograniem.
Niebo zbiera okruchy snu
z niedospanych łąk, sennych pól.
Słońce znów osiada na mchu,
by osuszyć łzy - rosy ból.
Wiatrem wzruszę lekko zmysły,
otulę w słońca promieniach.
Cisza, szumodrganie liści,
zastygnę - niech się nie zmienia.