Zapraszamy do głosowania na Wiersz Miesiąca II/24

Rozpoczynamy anonimowo konkurs - opowiadanie w temacie: "Zasłyszane opowieści"

Rozpoczynamy anonimowo konkurs- DRABBLE - w temacie "Telefon"

MUR

Moderator: Redakcja

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owsianko
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 723
Rejestracja: 15 września 2010, 00:13
Lokalizacja: Bydgoszcz
Brązowych Pietruch: 1
Najlepsza proza: 3
Najciekawsza publicystyka: 5

MUR

Post autor: Owsianko »

  • Doświadczyłem w życiu niejednego, z różnych pieców jadłem zakalec, jestem więc stary wyga, lecz mimo wszystko znajduję się tutaj, w ścisłym kółku paranoików; pełnię funkcję wykwalifikowanego idioty. Oczywiście naukowo wygląda to inaczej: wmawiają we mnie różne prześmieszne rzeczy, jak dysfazję i dystonię, również nie obeszło się bez wertykalnego oczopląsu, okropne, a na dodatek sprawa światła.

To zakrawa na świństwo: w nocy nie można, w dzień nie wypada, pilnują cały czas, te przeklęte żarówy oświetlają wszystkie łóżka i człowiek zmuszony jest zwlekać się z wyra, tam zaś w toalecie… co wam będę opowiadał, przychodzą do głowy historyjki, że tylko patrzeć, jak rano wyskoczy nowy objaw. No i ten zapach; lizol, czy inne licho.

W tym miejscu aż prosi się, by przytoczyć wam dykteryjkę. Mówił mi tutejszy znajomy, że jeden taki z osłupieniem, osobiście nie wierzę, bo niby jak w osłupieniu można tak działać, precyzyjnie dajmy na to, ale fakt pozostaje faktem, bo ja teraz nie jestem blagierem i ostatnio czuję się lepiej. Jak rano jest obchód, to docent Kiwadło nie może się mnie nachwalić, a w zaufaniu wam powiem, że jegomość spiskuje z blondyną od EEG, jednak wracając do sprawy, to umówmy się, że nazywają mnie Jotem, zresztą nie nazwisko się liczy, tylko wnętrze, a wnętrze posiadam, choć mam dopiero dzieśiąt lat z hakiem i nie raz wiem, że nic już nie zwojuję, co najwyżej poszwendam się po cudzych życiorysach i padnę na zawał sumienia.

Choć niegdyś - kiedy to było - chciałem zrobić coś wielkiego, coś, co wstrząsnęłoby ludźmi. Teraz mogę najwyżej schować się za rogiem korytarza i stamtąd postraszyć pierwszego lepszego hipochondryka, któremu wydaje się, że żyje, a jest plugawym donosicielem. Odczuwam wtedy satysfakcję, zwłaszcza gdy uda mi się gruntownie zdemolować jego poczucie przyzwoitości, a czym wobec tego jest niesubordynacja pracownika cmentarnego i jeżeli już mamy wziąć pod młotek sprawę grabarzy, to od razu wiadomo, że ich zrzeszenie funkcjonuje równie kulawo jak ta manufaktura, z czego wynika, że prędzej można wśród wariatów znaleźć prawdziwego człowieka, niż z tamtej strony klamki, gdyż niewątpliwie, jest w tym ociupinka półprawdy, a cząsteczka mieszaniny, czy też odwrotnie, bo słowa nie odpowiadają symbolice znaczeń, ale rzecz nie w tym, by mówić, co się myśli, tylko żeby myśleć, co się mówi, amen.
Odwrócił się, znużony.

Stali, bardziej zdumieni, aniżeli wówczas, gdy przyszli. Umysł Jota, napompowany oburzeniem, bulgoczący nadmiarem rozpaczy, bełkotem, który wyciekał spoza zębów, przypominał niezrozumiały jazgot obranego ze skóry wieloryba.

  • Żałosna karykatura dawnego Jota - powiedział trzeci i wyszli na papierosa, podczas gdy Jot wpatrywał się w zamknięte drzwi, w zacuchnięty medykamentami korytarz. Zamyślił się, otrząsnął, powrócił do pobliskiej rzeczywistości.

Przy oknie, wychodzącym na skrawek rzeczki, obserwował, jak wszystko mija. Zamyślił się nad przemijaniem pamięci; ludzie, którzy poczłapali zafajczyć, całkowicie mu zobojętnieli. Zmuszać się wobec nich do gramatycznej ekwilibrystyki byłoby nonsensem.

Wrócili godni, odprężeni, Jot zaś pomyślał, że przyszli, by ostatecznie przekonać się o rozmiarach jego rozkojarzenia. Korytarzem, po cichu i prawie niezauważalnie przemknął kitel Kiwadły. Docent mimo to trzymał się za głowę, może w celu przygłaskania łysiny.

  • Jesteśmy- oznajmił pierwszy. Majestatycznie wypiął pierś i wyjrzał przez okno. Z rozpiętej marynarki wyglądało mu zdeformowane ciało. - Jak tam samopoczucie - oschle zapytał drugi, abstynent intelektualny. Wzruszył ramionami, czym speszył Jota, który oznajmił: - okay (Jot wyobrażał sobie, że mógłby, jak we śnie, wykładać i nie jest, gdzie jest, na korytarzu, lecz w sali, przy tablicy, a ci ludzie, to uczniowie i że zaraz odezwie się dzwonek na przerwę, który będzie wyzwoleniem. Z czego - nie wiedział).

  • Przyszliście zobaczyć, jak się rozkładam - stwierdził, jakby nie ulegało to wątpliwości. Zgodnie z waszymi oczekiwaniami jestem na skraju przepaści. Przez wrodzoną uprzejmość będę znosił wasze odwiedziny, jak też dobrodziejstwo inwentarza w postaci piekła tutejszych zabiegów.

    Zapanowało pobłażliwe milczenie. Jot, słysząc ciszę - czy był to dzwonek obwieszczający pauzę? - postanowił wytrwać w narzuconym sobie tonie, jak zardzewiały żołnierz na granicy wojen.

  • Tak więc nie żałuję, że tu leżę. Z różnych powodów. Choćby dlatego, że zdobyłem doświadczenia, które potwierdziły i wzbogaciły mnie, a czego się tu nauczyłem, z pewnością nie zapomnę. Nie zapomnę między innymi pierwszego wrażenia. Oto stoję przed wami w znanej postaci, te same ręce i nogi, jednak tylko zewnętrznie jestem, jak dawniej. Moje wnętrze zostało brutalnie spacyfikowane i nikt nie zapytał mnie, czy chciałbym być czemukolwiek poddawany. Jedynym wtedy pragnieniem był spokój, absolutna bezszmerowość istnienia.

Jestem tu za człowieka niższej kategorii. Nikogo tutaj nie interesuje, że zgromadziłem książki, że piszę, bo co czytać i pisać może psychiczny? Najwyżej bzdury, które zdolne są wciągnąć klozetową babcię, ponieważ sądzą, że taki jak ja, nie potrafi wyciągnąć piernika spod wiatraka. Ale jeśli uda mu się przeleźć przez ich nieufność, zostanie poklepany po łopatce jako nieszkodliwy matoł i niedzielny fantasta.

Rozpalał się i gmatwał, jednocześnie miał wrażenie, iż mówi do ściany. Było mu przykro, jak wówczas, gdy przygnębiło go spostrzeżenie, że świat trzyma się w kupie tylko przy pomocy ustawicznych zmian ciśnienia. Bo jakże inaczej zrozumieć, że podczas niżu zamiera w człowieku chęć do walki. Roześmiał się na myśl, że znajomi i niż są identyczni w działaniu (pomyślał, że w jednej ze swoich książek natknie się na sytuację, w której się znalazł i że dowie się, jakim jest kołkiem).

Byli mu teraz idealnie obcy. Otaczał ich mur, byli właśnie tym murem: nieprzystępni, ufortyfikowani, jednocześnie skoro cały świat jest szpitalem, zasługiwali na litość. Stwierdził, iż wszystko jest zarazem: więzienną pajdą tortury i miastem, niezależnie od ponownie przechodzącego korytarzem Kiwadły, od faktu, że ktoś, jak ci tutaj, udają istnienie: spoceni, otoczyli się nieprzystępnością, która pokrywała naskórkową troskę.

Patrząc na nich, zamiast trzech twarzy, widział jedną, za to idealnie wypucowaną z wątpliwości, miast sześciu nóg - dwie, olbrzymie narośle, a generalna twarz była konsekwentnie pusta.

Awatar użytkownika
Autsajder1303
Autor/ka zasłużony/a
Posty: 4468
Rejestracja: 12 października 2015, 12:05
Złotych Pietruch: 2
Srebrnych Pietruch: 2
Brązowych Pietruch: 2
Kryształowych Dyń: 2
Wierszy miesiąca: 6

Post autor: Autsajder1303 »

Podoba mi się to opowiadanie (tytuł prosty ale w punkt), jest w nim pełno bardzo ciekawych i niebanalnych sformułowań. Na przykład:

z różnych pieców jadłem zakalec

Odczuwam wtedy satysfakcję, zwłaszcza gdy uda mi się gruntownie zdemolować jego poczucie przyzwoitości

postanowił wytrwać w narzuconym sobie tonie, jak zardzewiały żołnierz na granicy wojen

jest tego znacznie więcej, ale nie wymienię wszystkiego, bo to trochę bez sensu skoro już napomknąłem, że mi się podoba. Jedyne co zwróciło moją uwagę ( w kwestii technicznej ) to długość niektórych myśli, jednak z drugiej strony aż tak to nie przeszkadza. Miła odmiana i odsapnięcie od polityki. Warto było przeczytać.

Ps: Ten specyficzny zapach lizolu źle mi się kojarzy. Mieszkałem kiedyś w bloku, w którym jedna z sąsiadek (pracownica szpitala) myła klatkę schodową tym świństwem co drugi dzień. Smród jak cholera.

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19638
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

Zapach lizolu, kojarzy mi się z zapachem czystości. To było kiedyś, teraz są pachnące środki.

Przyszliście zobaczyć, jak się rozkładam - stwierdził, jakby nie ulegało to wątpliwości. Zgodnie z waszymi oczekiwaniami jestem na skraju przepaści. Przez wrodzoną uprzejmość będę znosił wasze odwiedziny, jak też dobrodziejstwo inwentarza w postaci piekła tutejszych zabiegów

Twoje opowiadanie przywołało w mojej pamięci obraz, gdy leżałam w szpitalu, po spapranej końcówce operacji, a cała elita lekarzy na porannym obchodzie, tylko stała i w milczeniu patrzyła, co dalej ze mną będzie.

Owsianko pisze:

człowieka, niż z tamtej strony klamki,

  • niepotrzebny przecinek przed "niż".
    Owsianko pisze:

    podczas gdy Jot wpatrywał się w zamknięte drzwi, w zacuchnięty medykamentami korytarz.

  • Zastanawiam się, gdzie ten Jot był, bo jeśli w sali, to nie mógł wpatrywać się przez zamknięte drzwi na korytarz.
    Chyba powinno być:
    " podczas gdy Jot wpatrywał się w zamknięte drzwi, odgradzające zacuchnięty medykamentami korytarz."...albo jakoś tak...

choć mam dopiero dzieśiąt lat

  • dziesiąt*

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Dany
Administrator
Posty: 19638
Rejestracja: 21 kwietnia 2011, 16:54
Lokalizacja: Poznań
Złotych Pietruch: 4
Srebrnych Pietruch: 9
Brązowych Pietruch: 11
Kryształowych Dyń: 1
Wierszy miesiąca: 24

Post autor: Dany »

Przenoszę do Prozy, bo już dłużej nie może wisieć w roboczych.
Gdybyś zechciał poprawić lub powiedział jak nanieść poprawki, to daj znać.
Pozdrawiam :)

ObrazekOczekujesz komentarza do swojego utworu - inni także oczekują tego od Ciebie.

Awatar użytkownika
Przemysław Piotrowicz
Autor/ka wielce zasłużony/a
Posty: 1377
Rejestracja: 01 marca 2008, 22:01
Lokalizacja: z południa
Wierszy miesiąca: 2

Re: MUR

Post autor: Przemysław Piotrowicz »

Bardzo się miło i płynnie czytało.

ODPOWIEDZ