ja nie jestem Panem świata
i nie nurzam się w ostrym cieniu mgły
ja wyrosłem z tej zdeptanej ziemi
szary łykowaty gorszy sort
ja nie kłaniam się nikomu
nawet śmierci z ręki brata
pytasz o medyków
dla nich wielki mam szacunek
dla tych ludzi w białych kitlach
co dziś walczą w lichej zbroi
im już kiedyś bilet w jedną stronę dano
jeszcze kamień błoto i jad węża
potem były brawa i wiwaty
transparenty na balkonach
dzisiaj hejtem sąsiad wita
a na drzwiach maluje stygmat