Sielanka z gipsowym aniołem
Ze zboża zielenią radości najświeższe
wznoszą się w niebo, pną się do góry.
Wietrzyk słoneczny rzepak dopieszcza
rozgania kapryśne, złośliwe chmury.
Pośrodku łąki istota - zjawa
czaruje nad ziemią welonu bielą
- zdziwiona tą zimą młodziutka trawa.
Osty tak oschłe, dziś się rozanielą.
Opój w śnie słodkim na skraju drogi
tuli do serca sędziwy kamień.
Uczynna paproć mu cień tworzy błogi,
konik sny ciepłe umila graniem.
W dali o lasce sędziwy starzec
zdecydowaniem zoranej dłoni
poszumom zielonym ucichnąć każe.
Ostrze za ostrzem żelaznym goni.
Perliczka mała, spłoszona z zagrody
w zaroślach kwiecistych zamota.
Dzieweczka wiejska ogląda gody
- podziwia bażanta w zalotach.
I gdzieś w tej krainie na dróg rozstaju,
Gdzie dwie minuty sto lat trwać mogą
stoi pod daszkiem kapliczka mała.
Pomaga w podróży wędrowcom - niebogom.
A pod tym daszkiem drewniany człowieczek,
wyblakli, gipsowi anieli mu służą,
trzyma nad światem calutkim pieczę
ukryty za plastikową różą.
Wiem, że warsztat pozostawia wiele do życzenia, ale mimo wszystko chciałabym, abyście ocenili ten wierszyk w takiej formie, jaka jest :puppyeyes: